wtorek, 31 stycznia 2006
Dzisiaj o 16:35 Monsterówna kończy pięć lat. Wtedy nie było tyle śniegu. Zaczęło padać, gdy Monsterówna pochłaniała swój pierwszy mleczny posiłek. - Będę malarką! - zwierzyła nam się nasza pięciolatka - takie mam marzenie. Spełnienia marzeń, córeczko! Pięć lat! Kiedy to minęło?
poniedziałek, 30 stycznia 2006
- Jestem malutkim blaciskiem! - Monster wskoczył nam rano do łóżka zarzucając mi ręce na szyję, a jednocześnie kopiąc mnie w brzuch. - Ała, to boli, nie kop mnie w brzuch.. - jęknęłam - I w dzidziusia - dodał Monster rozwiewając wszelkie wątpliwości, co do motywów i przypadkowości kopnięcia Tak, tak - Monster czuje na karku gorący oddech konkurencji. Będzie się działo, oj będzie!
piątek, 27 stycznia 2006
Gdy Monsterówna dowiedziała się, że będzie mieć drugiego brata, a nie wymarzoną siostrę, wpadła w otchłań rozpaczy. Szlochom nie było końca. - Bo ich będzie dwóch, a ja sama jedna! Tłumaczyłam, że będzie jedyną księżniczką, pierwszą i najstarszą, na piedestale, że Monstery wpatrzone będą w nią i na pewno, tak jak teraz sam Monster, będą się z nią bawić. Dodawałam, że ma swoją najlepszą koleżankę, a później będą koleżanki w szkole, że będzie mieć swój własny, różowy, pokój, że nie będzie musiała dzielić się lalkami. Podziałało dopiero zapewnienie, że jeszcze może kiedyś będzie miała tę upragnioną siostrzyczkę.
środa, 25 stycznia 2006
- Nie mam jeszcze tak długich włosów i tak czerwonych ust jak Pocahontas - stwierdziła Monsterówna wydymając usteczka i wstrząsając włosami - A dlaczego Pocahontas ma taką czerwoną skórę? - Bo jest indianką. Indianie mają skórę o takim właśnie kolorze - wyjaśniłam chyba dosyć poprawnie politycznie - No i jeszcze nie mam takiej czerwonej skóry - dodała Monsterówna jakby moje wyjaśnienie zupełnie niczego jej nie wyjaśniło.
wtorek, 24 stycznia 2006
Zziębnięty Monster przyszedł nad ranem ogrzać się w naszym łóżku. Wygrzebałam się z betów i stwierdziłam, że muszę pójść do ubikacji. - Chcesz zrobić siusiu, bo ja idę - zaproponowałam swoje towarzystwo Monsterowi - Nie, ty idź, ja ci tu miejsce POPILNUJĘ - wymamrotał, a potem rozłożył się wygodnie na mojej części łóżka. No, cóż. Pozostało mi do spania łóżko Monstera, które bez Monstera jest bardzo wygodne.
poniedziałek, 23 stycznia 2006
- Mamuś, zrobisz mi zdjęcie z moimi lalkami i wyślesz je babci? - zapytała Monsterówna A że Monsterówna raczej nie lubi zdjęć, a szczególnie nie lubi zdjęć pozowanych, uległam jej prośbie bez szemrania: - Ja tez chce, ja tez chce zdjęcie! - zawołał Monster - z moją ścianą! Proszę bardzo:
piątek, 20 stycznia 2006
Monsterówna właśnie wybierała bajkę na dobranoc. Wahała się między Porwaniem Baltazara Gąbki a Olinkiem Okrąglinkiem, gdy nagle zapytała: - Ty już jesteś ożeniona, mamusiu, prawda? - Tak - przyznałam - Kobiety się nie żenią, tylko wychodzą za mąż - wtrącił się z offu Monstertata - A kiedy ja się oMĄŻnię? - kontynuowała Monsterówna - Jak będziesz dorosła... - wyjaśniłam - Bo my z Marysią kłócimy się w przedszkolu o Krzysia czy ma być moim mężem czy Marysi- dodała Monsterówna - TEGO Krzysia? Kolegę Roberta? - lekko mnie zatkało - Tak - potwierdziła Monsterówna - O, Boże... - jęknął Monstertata Chciałam powiedzieć Monsterównie, żeby darowała sobie walkę o Krzysia, ale w porę ugryzłam się w język. Ostatecznie stanęło na Porwaniu Baltazara Gąbki na wieczorynkę. Usypiam Monstera. - Kocham cię baldzo mocno, mamusiu, wies? - szepcze Monster Wzruszona do granic możliwości tulę Monstera mocno i ściśle. - Dobla, dobla...A telaz posuń się, mamusiu - mamrocze Monster - bo nie mam miejsca - dodaje gwoli wyjaśnienia.
środa, 18 stycznia 2006
Monsterówna ma dzisiaj próbę występu baletowego, który odbędzie się w sobotę, na Dzień Babci i Dziadka. W zeszłym tygodniu też była próba - "na PRAWDZIWEJ scenie" - jak Monsterówna tłumaczyła przedszkolnym koleżankom, ale te nie rozumiały powagi sytuacji. Bo taka PRÓBA na PRAWDZIWEJ scenie Z KULISAMI to kamień milowy w baletowej edukacji Monsterówny. Na początku, gdy Monsterówna dowiedziała się, że w ogóle będzie występ, to powiedziała, że ona nie chce występować. Monsterówna ogólnie podchodzi do wszelkich odstępstw od rutyny jak do jeża, więc już w dwóch występach nie brałyśmy udziału i teraz też nie naciskałam. Ale okazało się, że na poprzednich zajęciach zamiast tańców na sali ma być ta osławiona PRÓBA na scenie. I Monsterówna się popłakała, że nie pójdzie. Później się popłakała, bo akurat na tych zajęciach nie było jej przyjaciółki, Stasi, no i taka biedna, zaryczana wyszła do mnie z sali, że nikt nie chce jej dać ręki. - A spróbowałaś wyciągnąć rękę do którejś dziewczynki? - zapytałam spokojnie, choć matczyne serce krwawiło - jak to: nikt nie chce podać ręki MOJEJ córce? - Nieee - zabeczała Monsterówna, a ja nie mogąc znieść jej beczenia pokazałam podobnie zagubioną dziewczynkę i powiedziałam, żeby podała właśnie jej rączkę, bo wygląda na tak samo zrozpaczoną (a może powinnam poczekać, aż Monsterówna sama rozwiąże ten problem?) W końcu rzeczywiście dziewczynki ręka w rękę i z osuszonymi łzami pomaszerowały na scenę. Pani od baletu łaskawie zgodziła się na obecność rodziców na próbie, co Monsterówna powitała widocznym uczuciem ulgi. A potem było już różnie. Dziewczynki bawiły się wybornie, choć na początku oczywiście nie wiedziały, co to są kulisy i jak mają się za nie schować, a pani nie przyszło na myśl, że to nie takie oczywiste. Pani stwierdziła, że występ tej, najmłodszej, grupy będzie katastrofą (tak jakby ktokolwiek ją naciskał, żeby jakikolwiek występ był - ja tam jestem przeciwko temu i innym występom, chodziło mi li jedynie o zajęcia baletowe dla Monsterówny, a nie o występy). Poza tym pani powiedziała, że jak się przychodzi raz w tygodniu na zajęcia, to nie ma widoków na POWAŻNE zajęcia, bo dzieci nie pamiętają układu (jakby pamiętanie układu było dla pięciolatki najważniejsze). Szczerze mówiąc, jestem rozczarowana podejściem pani do tych zajęć. To nie miała być szkoła baletowa (w takowej zajęcia rzeczywiście są dwa razy w tygodniu minimum, ale mówią to szczerze na początku, a nawet organizują egzamin hmmm... dopuszczający dziecko do zajęć), to miały być zajęcia baletowe dla dziewczynek, myślałam, że Monsterówna nauczy się ładnie poruszać, trzymać prosto, no i przede wszystkim, że będzie się dobrze bawiła. Monsterównie się podoba, nie może się doczekać dzisiejszej PRÓBY GENERALNEJ, ale czuję, że w przyszłym roku czeka nas poważna decyzja - albo zdecydujemy się na full opcję, czyli "profesjonalne" zajęcia dwa razy w tygodniu, ale pani się z nami pożegna. Bo widzę, że układ, w którym wszystkie pięcioletnie łąbędziątka wykonują na raz piękne demi plié , jest dla pani najważniejsze.
wtorek, 17 stycznia 2006
- Ale jestem ładny - rzekł Monster patrząc na swe odbicie w lustrze chwilę potem, gdy narysował sobie na czole krzyż. Czarny krzyż.
niedziela, 15 stycznia 2006
Rano Monstery zadekowały się w łazience, by dokonać wspólnie i w spokoju aktu defekacji. Siedzą, siedzą, w końcu słyszę Monsterównę: - Ale WYTRYJ się jeszcze! Na to Monster: - Psecies WYTRAŁEM się jus!!!
piątek, 13 stycznia 2006
Monsterówna nie mogła się zdecydować: chciała mieć jednocześnie skrzydła, różdżkę i elfią sukienkę. W końcu uzgodniły z Ewcią i Marysią, że będą trzema motylkami. - Krwiożerczymi? - dopytywał się Monstertata, na co Monsterówna się obraziła. Dla Monstera pożyczyliśmy od kolegi, ręcznie wykonany przez dziadka, strój rycerza. (Dziękujemy Ci, dziadku Wiktora). Trzy dni przekonywaliśmy Monstera, żeby był rycerzem, bo on sam chciał zostać duchem. Ale zmarnować taki strój?! W końcu Monster został rycerzem i był bardzo zadowolony, bo był jedynym rycerzem w przedszkolu. - A pilatów było dwóch, a lycezem tylko ja byłem - relacjonował ukontentowany Monster - I tak długo tańczyliśmy, że już mi się siusiu chciało, ale prosiliśmy "jeszcze jedną piosenkę"! - emocjonowała się Monsterówna - I ciastka jedliśmy! - dodała z wyraźnym triumfem (bo Monstermama racjonuje słodycze) Na fali emocji pobalowych drogę z przedszkola Monstery przebyły biegiem. Wieczorem miał do nas przyjść ksiądz po kolędzie. Nie zdążył - Monstery padły wcześniej.
środa, 11 stycznia 2006
Wracamy noga za nogą z przedszkola, Monster nazywa marki samochodów. Nagle zatrzymuje się pokazując na znaczek Daewoo. - Co to za samochód? - De-u - odpowiadam zgodnie z prawdą - De-u to jest matiz, a ten jest inny, plawda? - Tak, bo to jest De-u Nubira - uprecyzyjniam - Acha, nubila - mamrocze pod nosem Monster ****************************************************** Monsterówna ma w swojej książeczce zadanie wybrać wśród obrazków wszystkie te, które zaczynają się na literę "a". Wybrałą już wszystkie, oprócz auta. - A ten przedmiot jest na jaką literę? - podpowiadam wskazując auto - To jest samochód, na "s", właśnie się zastanawiam, czy jest jakiś samochód na "a" i nie wiem... ******************************************************* Tylko proszę nie podpowiadać, że na "a" jest audi. Auto na rysunku wyglądało raczej na garbusa...
wtorek, 10 stycznia 2006
Kiedy poprosiłam koleżankę Monsterówny, Olę, żeby pokazała naszej zacofanej technologicznie córce, jak się obsługuje komputerową myszkę, nie myślałam, że otwieram puszkę pandory. Monsterówna poczuła związek myszki z kursorem na ekranie w ciągu paru minut. Potem rozpoczęły się negocjacje o dostęp do gry. Stanęło na tym, że Monsterówna zamiast wieczornej bajki, woli pograć sobie w komputerowe memory, połapać literki, albo pokolorować. I że chciałaby więcej niż 15 minut dziennie. A ja naiwnie myślałam, że dopiero, gdy będę miała dzieci w wieku szkolnym, to będę musiała jakieś limity komputerowe wyznaczać. Sama jestem sobie winna. A Monsterówna awansowała do miana Cybermonstera.
poniedziałek, 09 stycznia 2006
Monster, kierowany atawistycznym odruchem, pakuje mi łapy pod bluzkę podczas zasypiania. Za każdym razem wyrażam swoje niezadowolenie tym faktem i wyjmuję jego ręce spod bluzki, a on za każdym razem ma jakieś bardzo dobre wytłumaczenie, dlaczego koniecznie musi mi pod bluzką grzebać. Argument najczęściej stosowany, więc już mało skuteczny: - Musę gzebać, bo mi zimno w lęce… Ciekawsze: - Musę gzebac, bo ugniatam plastelinę Albo: - Musę gzebac, bo miesam ciasto A wczorajsza przyczyna grzebania rozłożyła mnie zupełnie: - Musę gzebać, bo sukam gwoździ…
piątek, 06 stycznia 2006
Monsterówna zalała się łzami zaraz po kaskadowym wybuchu śmiechu. Nawet ja, przyzwyczajona do zmiany nastrojów Córki mej, byłam lekko zdezorientowana, o co poszło. - Zawsze będę cię pamiętać! - załkała Monsterówna przytulając się do mnie ściśle Moje zakłopotanie sięgnęło zenitu. - Zawsze będę twoją córeczką, nawet jak już będziesz prababcią, nawet jak już będziesz w niebie! - Monsterówna wpadała w spazmy, a moje tulenie ani trochę jej nie uspokajało - Będę oglądać twoje zdjęcia, ale będę się czuła taka samotna, jak Ty pójdziesz do nieba! - wypowiedziała się do końca Monsterówna i rozryczała się na dobre... - Gajusiu! Ale o czym ty mówisz, jeszcze mamy dużo czasu, nie wybieram się do nieba, jeszcze nie! - zaczęłam pocieszać Monsterównę - a nawet jak już będę stara, to ty nie będziesz samotna, bo będziesz miała swoją rodzinę, dzieci... - No, tak, dzieci! Ja pójdę do nieba, a dzieci zostaną i one będę SAMOTNE!!! - dopowiedziała Monsterówna i bardzo długo zajęło mi jej uspokajanie.
środa, 04 stycznia 2006
Monstery ogólnie gadatliwe są, szczególnie pociesznie jest ich słuchać, gdy rozmawiają ze sobą. Natomiast największą skłonność do zwierzeń mają podczas zasypiania. Wieczór. Monsterówna układa swojego faworyta - różowego konika na poduszce: - Śpij koniku, śpij - nuci kołysankę - Łeee, konie psecies śpią na stojąco! - wtrąca się, przemądrzając, Monster - NORMALNE konie śpią na stojąco! - momentalnie replikuje Monsterówna - kolorowe konie śpią jak chcą! Już zasypiają, gdy Monsterównie zbiera się na zwierzenia. - Wiesz, zmieniłam dzisiaj trawę Jezuskowi! - Co zrobiłaś? - dopytuję się myśląc, że nie dosłyszałam - No Jezusek miał taką starą trawę w szopce, a tam było nowe opakowanie i teraz śpi PRZYNAJMNIEJ na pachnącej trawce... Chwila ciszy, ale Monsterówna jeszcze nie zasypia. - I wiesz, jak dzisiaj przyszliśmy do domu z tatą, to ja sprzątałam, a Robert się bawił, a tata czytał gazetę! - Ale dlaczego sprzątałaś? - pytam trwożliwie, bo dlaczego biedna mała kobietka miałaby sprzątać, podczas gdy faceci oddawali się odpoczynkowi - Bo ja lubię porządek! - sapnęła Monsterówna kokosząc się wygodnie w łóżku, ale to nie miał być ostateczny koniec konwersacji - A wiesz, nie lubię Stasia na basenie, bo on mnie ciągnie za strój! I Jasia, bo on cały czas na mnie skacze i ja już nie chcę chodzić na basen, bo nie ma tam żadnej koleżanki! Rzeczywiście - na początku z Monsterówną chodziły może jeszcze ze dwie dziewczynki, ale się wykruszyły. Stąd, apel: Moi Drodzy! Jeśli znacie dziewczynkę w wieku około 5 lat, która chciałaby pływać we wtorki o godz. 17:45 na Drodze Dębińskiej w Poznaniu, to dajcie znać - Monsterówna będzie szczęśliwa (pan Waldek obiecał, że specjalnie dla Monsterówny zrobi wyjątek i zapisze taką dodatkową dziewczynkę do teoretycznie zamkniętej grupy).
poniedziałek, 02 stycznia 2006
Pasją Monstera są samochody, ostatnio traktory. Pociąg może być, samolot już nawet niekoniecznie - ale kolejny pojazd specjalistyczny jest witany z niezmiennym entuzjazmem. I to mało: ulubionymi książkami Monstera są te o samochodach. A już największym hitem jest książka Mamy jej z Monstertatą absolutnie dosyć, bo jeśli tylko Monster się zorientuje i nie zaczytamy go czymś innym, to już zaciąga nas do Miasta. A książka jest świetna, ale ileż można! Cały pomysł to znajdowanie szczegółów na gęsto ilustrowanych kartach. Trzeba się pytać Monstera, np.: gdzie jest warsztat samochodowy, samochód z farbami, ewentualnie dentysta i Monster dumny z siebie, że hej, wskazuje odpowiednie szczególiki bez pudła. Monsterówna też w miarę bawi się przy tej książce, gdy pytamy o policzenie wszystkich dzidzisiów w wózkach, albo psów, ale to Monster jest od tej książki uzależniony. Polecam zatem dwulatkom i starszym, ale lojalnie ostrzegam: to może przerodzić się w obsesję. |
Archiwum
Zakładki:
Monsterowo bywa...
Reszta świata
Siostry W Wielodzietności
Wspólnota doświadczeń
Żeby wiedzieć, którą drogę wybrać, trzeba wiedzieć, dokąd chce się dojść
Tagi
|